Pierwszy krok wykonany
W meczu 1/16 finału Pucharu Polski Legia Warszawa pokonała Rozwój II Katowice 4-1 i tym samym wykonała pierwszy krok na drodze do obrony trofeum. Do przerwy legioniści prowadzili 2-1 po golach Moshe Ohayona i Macieja Rybusa. W drugiej połowie bramki zdobywali Marcin Komorowski i Rafał Wolski. Wcześniej jedenastkę zmarnował Ivica Vrdoljak. Honorowe trafienie dla katowiczan było dziełem Przemysława Gałeckiego.
Maciej Skorża zdecydował, że w meczu z Rozwojem odpocznie kilku podstawowych graczy Legii. W obronie pojawili się niezastąpieni do niedawna Dickson Choto i Inaki Astiz, którzy ostatnie spotkania obserwowali z ławki rezerwowych. W wyjściowej jedenastce znalazło się także miejsce dla Jakuba Koseckiego i Michała Żyro. Po pierwszej połowie najwięcej powodów do zadowolenia miał jednak Moshe Ohayon. Izraelczyk po raz pierwszy zagrał od pierwszej minuty, a dodatkowo już w 16. minucie cieszył się z debiutanckiego trafienia i Legia prowadziła 1-0.
Zadowoleni z szybkiego prowadzenia legioniści nie kwapili się do podkręcania tempa i pierwsza połowa nie należała do zbyt emocjonujących. W 27. minucie strzelał Jakub Kosecki, ale piłka po jego uderzeniu minęła bramkę Rozwoju. Dwie minuty później oko w oko z Robertem Widawskim stanął Żyro. 19-letni napastnik Legii dynamiką przypominał jednak wagon węgla i zanim zdołał przyjąć piłkę, rywale nie mieli większych problemów z zażegnaniem niebezpieczeństwa.
Przebudzenie z sennej atmosfery przyniosła 41. minuta, gdy Rozwój doprowadził do remisu. Nie popisał się wówczas Dickson Choto, który stracił piłkę i gospodarze wywalczyli rzut rożny. Po dośrodkowaniu z kornera Przemysław Gałecki pokonał Wojciecha Skabę i było 1-1. Z remisu gracze Rozwoju cieszyli się 180 sekund. W 44. minucie Maciej Rybus wykorzystał błąd bramkarza Widawskiego i Legia prowadziła 2-1.
Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy losy spotkania powinien rozstrzygnąć Ivica Vrdoljak. W polu karnym faulowany był Żyro i sędzia podyktował rzut karny. Do jedenastki podszedł kapitan Legii, ale fatalnie przestrzelił. Piłka przeleciała metr nad poprzeczką i bramkarz gospodarzy nie musiał nawet interweniować. Niewykorzystana okazja mogła zemścić się na "wojskowych" dziesięć minut później. Sam przed Skabą znalazł się Sebastian Gielza. Obronną ręką z tego pojedynku wyszedł jednak bramkarz Legii.
Obawiając się niespokojnej końcówki spotkania, legioniści chcieli zdobyć kolejne bramki. W 59. minucie bliski strzelenia gola był Żyro, ale bramkarz zdołał wypiąstkować piłkę. Chwilę później znów w roli głównej wystąpił golkiper gospodarzy, który musiał wybijać futbolówkę po niefortunnej interwencji jednego ze swoich kolegów. Wraz z upływającym czasem, rosnąć zaczął napór Legii. W 65. minucie widoczne były tego wymierne efekty, bo legioniści prowadzili już 3-1. W polu karnym faulowany był Rybus. Na boisku nie było już Vrdoljaka, więc do piłki podszedł Marcin Komorowski. W przeciwieństwie do kapitana Legii, "Komor" nie przestrzelił.
Podłamani gospodarze stracili nadzieje na korzystny wynik. W 76. minucie dobił ich Rafał Wolski. Młody legionista dobrym zwodem minął dwóch rywali i przelobował bramkarza. W Katowicach sensacji więc nie było i Legia pewnie awansowała do kolejnej rundy rozgrywek o Puchar Polski.