Niemoc przełamana po trafieniu kapitana
Gol Josue z rzutu karnego zadecydował w niedzielę o wygranej nad Radomiakiem Radom i tym samym przerwaniu serii ligowych przegranych. "Wojskowi" wreszcie zainkasowali trzy punkty, chociaż momentami gospodarze mocno im zagrażali.
Początek spotkania toczył się w spokojnej atmosferze. Pierwszy kwadrans nie przyniósł praktycznie żadnych ciekawych sytuacji. Co prawda przewagę w posiadaniu piłki i w czasie przebywania na połowie rywala mieli legioniści, ale niestety niewiele z tego wynikało. Piłkarze Kosty Runjaicia atakowali głównie skrzydłami, skąd dośrodkowaniami szukali wysokiego Blaza Kramera. W 21. minucie po wrzutce z rzutu rożnego pierwszy celny strzał na bramkę Radomiaka oddał Steve Kapuadi. Środkowy obrońca najwyżej wyskoczył w polu karnym przeciwnika, ale niestety trafił nieczysto w piłkę, więc spokojnie interweniował Albert Posiadała. Zaraz potem groźnie było pod drugą bramką. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego bardzo mocno się zakotłowało i na szczęście defensorzy zdołali zażegnać niebezpieczeństwo.
W 26. minucie arbiter podyktował dla Legii rzut karny za faul Franka Castanedy na Pawle Wszołku. Piłkarz Radomiaka zachował się w swojej szesnastce bardzo nieodpowiedzialnie, atakując wyprostowaną nogą pomocnika stołecznego klubu. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Josue i bardzo pewnie pokonał golkipera z Radomia. Od tego momentu gościom grało się zdecydowanie prościej. Z "Wojskowych" zszedł nadmiarowy ciężar i wydawali się biegać z większym luzem. Wkrótce obejrzeliśmy więc kolejną ciekawą akcję Legii. Na prawej stronie z piłką ruszył Wszołek, który na wysokości pola karnego dośrodkował ją do nadbiegającego po drugiej flance Gila Diasa. Portugalczyk uderzył futbolówkę z powietrza, jednak niestety trafił wprost w Posiadałę.
Ta niewykorzystana szansa mogła zemścić się na graczach Legii już chwilę później. Rafał Wolski posłał znakomite podanie za linię obrońców do urywającego się defensorom Ediego Semedo. Portugalczyk stanął oko w oko z Kacprem Tobiaszem i zmarnował stuprocentową okazję, posyłając piłkę obok słupka. W końcówce pierwszej połowy obraz gry mocno się wyrównał. Radomiak zaczął odważniej poczynać sobie w ofensywie, natomiast Legia nieco spuściła z tonu i bardziej skupiała się na obronie.
fot. Mishka / Legionisci.com
Kilka minut po przerwie do interwencji zmuszony został bramkarz Radomiaka. Posiadała pewnie złapał piłkę kopnięta przez Slisza. Zadanie miał jednak o tyle ułatwione, że po drodze odbiła się ona od jednego z piłkarzy, co mocno wyhamowało jej prędkość. Po godzinie gry wynik nie ulegał zmianie. Legia kontrolowała boiskowe wydarzenia i zasłużenie prowadziła, chociaż trzeba przyznać, że brakowało w jej wykonaniu składnych akcji w ofensywie. W 70. minucie akcja z niczego, która omal nie skończyła się golem wyrównującym. Dosyć niespodziewanie z prawej strony boiska zaskoczyć Tobiasza chciał Semedo i bramkarz Legii musiał mocno się natrudzić, aby odbić lecącą piłkę.
Kwadrans przed końcem regulaminowego czasy gry ponownie z dobrej strony pokazał się Semedo. Zawodnik Radomiaka znalazł się w polu karnym Legii i najpierw jego próbę zablokował Rafał Augustyniak, a za moment został w ostatnim momencie zablokowany. Gospodarze nie ustawiali jednak w atakach, zamykając legionistów na ich połowie na długie minuty. W doliczonym czasie gry o krok od gola dla Radomiaka. Po wrzutce dobrze główkował Mike Cestor, ale na całe szczęście nieznacznie się pomylił.