Znów na tarczy
Legia Warszawa poniosła kolejną porażkę w tym sezonie ligowym. Tym razem mistrzowie Polski przegrali u siebie z aktualnym liderem - Lechem Poznań. Jedynego gola strzelił w drugiej połowie Mikael Ishak.
W pierwszych dziesięciu minutach Legia miała dwie dobre szanse po dośrodkowaniach z rzutów wolnych od Josué. Najpierw piłkę do siatki skierował co prawda Artur Jędrzejczyk, ale arbiter słusznie dopatrzył się zagrania ręką kapitana mistrzów Polski. Potem główkował Mateusz Wieteska i tym razem futbolówka przeleciała ponad poprzeczką. Już w 6. minucie odgryźli się goście. Z dystansu ładnie przymierzył Adriel Ba Loua i piłka jedynie otarła się o zewnętrzną część słupka. Gra toczyła się głównie w środkowej strefie, jednak akcji po jednej i drugiej stronie boiska nie brakowało. Kwadrans po pierwszym gwizdku sędziego bliski szczęścia był Jakub Kamiński. Pomocnik Lecha przymierzył w kierunku dalszego słupka, jednak piłka minęła zarówno wyciągniętego Kacpra Tobiasza jak i lewy słupek bramki.
Legioniści grali dobrze i nie dali narzucić rywalom ich tempa. W 25. minucie byli dosłownie centymetry od wyjścia na prowadzenie. Z rzutu wolnego lewą nogą piłkę kopnął Josué. Niestety, Portugalczyk trafił jedynie w poprzeczkę. Lechici bazowali głównie na grze prawą stroną, gdzie bardzo dobrze radził sobie pozyskany latem Ba Loua. W 35. minucie pomocnik płasko dośrodkował z prawej strony do Mikaela Ishaka, który trafił w boczną siatkę. Chwilę potem czujność Tobiasza sprawdził... Mateusz Wieteska. Obrońca Legii niefortunnie interweniował po wrzutce z rzutu wolnego, ale szczęśliwie bramkarz Legii nie dał się zaskoczyć. Do końca pierwszej połowy obraz gry nie zmieniał się. Drużyny walczyły głównie w środku pola i na przerwę zeszły przy sprawiedliwym remisie 0-0.
fot. Woytek / Legionisci.com
Tuż po przerwie Legia powinna prowadzić. Luquinhas zakręcił na lewej stronie Bartoszem Salomonem, dośrodkował idealnie do niepilnowanego Mahira Emreliego, a ten z najbliższej odległości fatalnie chybił. Ta niewykorzystana szansa zemściła się na Legii już niebawem. Bardzo dobrze z rzutu wolnego piłkę dorzucił Kamiński i uderzeniem z powietrza popisał się Ishak. Szwed w świetnym stylu wykończył podanie od kolegi z drużyny i zmusił Tobiasza do kapitulacji. Po nieco ponad godzinie gry kolejna dobra szansa dla Lecha. Ba Loua urwał się defensorom Legii, spróbował strzału w krótki róg, gdzie na raty interweniował Tobiasz.
W okolicach 70 minuty lechici mieli dwie szanse na podwyższenie wyniku. Najpierw w sytuacji sam na sam z bramkarzem Legii w światło bramki nie trafił Ishak, a za moment minimalnie z dystansu chybił Kamiński. Mistrzom Polski czas uciekał wyjątkowo szybko. Końcowy gwizdek arbitra zbliżał się nieubłaganie, a wynik nie uległ zmianie. W 87. minucie Tobiasz wygrał pojedynek z Ishakiem, który chciał pokonać go ekwilibrystycznym strzałem z powietrza. W doliczonym czasie gry Filip Mladenović sfaulował w polu karnym Daniego Ramireza i arbiter wskazał na "wapno". Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Ishak, ale pojedynek z nim wygrał Tobiasz! To jednak na niewiele się zdało. Przez końcowe kilka minut legionistom nie udało się już stworzyć zagrożenia i po raz kolejny w tym sezonie zeszła z boiska pokonana.