Brak słów
Po takim meczu wstęp nie ma sensu. Każdy, kto miał wielką "przyjemność" z oglądania tego spotkania, wnioski może wyciągnąć sam. Żenada, dno i sto metrów mułu. Z dziennikarskiego obowiązku dodamy: Legia 1-4 Wisła Płock. "Honorowego" gola zdobył Carlitos.
Pierwsze minuty pokazały, jak wielkie problemy mają legioniści z czymś tak teoretycznie prostym, jak wyprowadzenie piłki z własnej połowy. Mistrzowie Polski kompletnie nie mieli pomysłu na przedostanie się pod pole karne przeciwnika. Płocczanie byli dobrze ustawieni i nie dawali się zaskoczyć, a sami starali się groźnie kontratakować. W 11. minucie jeden z ataków przyniósł im powodzenie. Z lewej strony dokładnie dośrodkował Giorgi Merebaszwili, a z najbliższej odległości Arkadiusza Malarza zaskoczył najlepszy strzelec Wisły w tym sezonie - Ricardinho. Pomimo że tego dnia nad Warszawą padało od samego rana, to jednak legionistów spotkał wyjątkowo zimny prysznic. Dopiero w 18. minucie Carlitos zakręcił obroną Wisły, lecz jego próba została w ostatnim momencie zablokowana.
Potem z boiska wiało nudą. Gospodarze prezentowali się fatalnie, a oczy bolały od samego patrzenia w stronę murawy (pomijając fakt, że była w wyjątkowo jakimś kiepskim stanie). W 39. minucie Wisła mogła podwyższyć wynik. Ricardinho dostał podanie za linię obrony i pomimo ataku Artura Jędrzejczyka spróbował uderzenia w krótki róg. Golkiper Legii był jednak na szczęście dobrze ustawiony. Za chwilę przyjezdni dopięli jednak swego. Dominik Furman kapitalnie przymierzył z rzutu wolnego, pokonując bezradnego Malarza. Na przerwę obydwie drużyny zeszły przy wyniku 0-2.
Pięć minut po przewie wiślacy zdobyli trzeciego gola, a znów na listę strzelców wpisał się Ricardinho. Brazylijczyk skorzystał z odbitej przez Malarza piłki i bliska wpakował ją do siatki, całkowicie pogrążając gospodarzy. Następnie obejrzeliśmy dwie dobre okazje dla legionistów. Najpierw sytuację sam na sam z Thomasem Dähne przegrał Carlitos, a za moment bramkarz Wisły odbił mocny strzał José Kanté. Po godzinie gry z czerwoną kartką z boiska wyleciał Iñaki Astiz. Hiszpan otrzymał drugą żółtą kartkę za faul na wyprzedzającym go Nico Vareli, osłabiając tym samym swój zespół.
W 68. minucie Carlitos dostał podanie od Kanté, ale będąc w polu karnym i mając dużo czasu, posłał piłkę obok słupka. Niemal kwadrans przed końcem Legia znów została upokorzona. Sędzia podyktował rzut karny za faul Krzysztofa Mączyńskiego, a jedenastkę na gola zamienił Nico Varela. W 83. minucie rozmiary porażki zmniejszył Carlitos, który trafił z wolnego równie pięknie co wcześniej Furman. Jeszcze przed końcowym gwizdkiem Legia miała dwie okazje. Najpierw główkę Wieteski obronił Dähne, a potem z dwóch metrów przestrzelił Sandro Kulenović...