Liga polska
16. kolejka
14000
Warszawa
26.03.2004
20:00
Legia Warszawa
Polonia Warszawa
Legia Warszawa
7-2
Polonia Warszawa
13 min. Saganowski
16 min. Włodarczyk
23 min. Saganowski
24 min. Surma
37 min. Saganowski
81 min. Gołaszewski (samob.)
86 min. Szymanek (samob.)
91 min. Bąk
92 min. Gołaszewski
Sobczak
Łukasiewicz
Boruc
Choto (63. Magiera)
Zieliński
Szala (84. Gmitrzuk)
Jarzębowski
Sokołowski II
Surma
Vuković
Sokołowski I
Włodarczyk (77. Garcia)
Saganowski
Rezerwa:
Krzyształowicz
Pułkowski
Gmitrzuk (84. Szala)
Garcia (77. Włodarczyk)
Magiera (63. Choto)
Dudek
(46. Kieszek) Sarnat
Szymanek
Łukasiewicz
Szwed
Michniewicz
Sobczak
Plewnia
Gołaszewski
(46. Stokowiec) Cieśla
Bąk
Dzwigała
Rezerwa:
(46. Sarnat) Kieszek
Głowacki
Aleksandrowicz
Kluczek
(46. Cieśla) Stokowiec
Jarosiewicz
Sędzia główny Piotr Święs (Katowice)
Relacja

Polonia na kolanach!

Szalona radość piłkarzy Legii, którzy zdemolowali Polonię - fot. Mishka Po raz kolejny „Sen o Warszawie”, zaśpiewany przez fanów Legii, okazał się dobrym omenem przed meczem. Tym razem był to sen o nowej Legijnej Warszawie, od dziś wspieranej przez grupę ITI. Derby Warszawy miały być meczem nie tylko zaznaczającym nowy początek Legii. Było to przede wszystkim święto piłkarskie stolicy, a co za tym idzie, komplet widzów na stadionie Wojska Polskiego. Kibice zagrzewani przez Wojciecha Hadaja nie szczędzili gardeł, aby pomóc swym pupilom. Tym razem derby okazały się wyjątkowe. Padło aż 9 goli, co jest fenomenem w naszej ekstraklasie! W trakcie spotkania niektórzy kibice przebąkiwali nawet o ewentualnym biciu rekordowego zwycięstwa (Legia – Wisła 12:0 - 1956 rok). Piłkarze „wojskowych” grali jak natchnieni niesieni ponad 14-tysięcznym śpiewem. Efektowne akcje kończone celnymi strzałami, wspaniała oprawa, głośny doping, bezradna Polonia – to mogli dziś zobaczyć kibice na Łazienkowskiej.

Od mocnego uderzenia rozpoczęły „Czarne Koszule”. Dwa rzuty rożne pod rząd były znakiem, że goście nie zamierzają się tylko bronić. Kto tak jednak pomyślał, był w wielkim błędzie, bowiem Polonia nawet bronić się nie potrafiła! Artur Sarnat już za kilka minut miał przeżyć najgorszy dzień w swojej sportowej karierze. Po raz pierwszy byłego bramkarza Wisły pokonał Marek Saganowski. „Sagan” wykorzystał ogromne zamieszanie podbramkowe i najsprytniej zachował się pod bramką Polonii wpychając piłkę do siatki. Chwilę później było już 2:0! Tym razem sytuację sam na sam wykorzystał Włodarczyk, strzelając pod brzuchem bramkarza rywali. Na 3:0 uderzył jeszcze raz „Sagan”. Tym razem po akcji kombinacyjnej Marek uderzył bardzo pewnie. Czwartego gola zdobył kapitalnym strzałem spoza pola karnego Łukasz Surma. Rodowity krakus uderzył nie do obrony i załamany Sarnat musiał znów wyjmować piłkę z siatki. Na 5:0 strzelił ponownie Saganowski, uderzając bardzo silnie piłkę głową. Przez całą pierwszą połowę Legia przeważała, a czasem ośmieszała rywali. Jedynym zagrożeniem bramki Boruca był... Wojciech Szala, ale na szczęście nie „udało mu się” pokonać Artura :). Goście nie mieli absolutnie żadnych szans. Zostali wypunktowani i mogli tylko bezradnie przyglądać się szarżującym legionistom.

Druga część meczu była już znacznie gorsza. Legia rozochocona wysokim prowadzeniem przestała atakować z tak dużym zaangażowaniem. Polonia od czasu do czasu próbowała zaatakować, ale nie przynosiło to nic dobrego dla „Czarnych Koszul”. Gdy Legia zaczynała coraz bardziej odpuszczać, trener Kubicki zdecydował się wreszcie na zmiany. Boisko opuścił Dickson Choto, a zastąpił go Jacek Magiera. Niedługo później z placu gry zszedł Piotr Włodarczyk, a w jego miejsce pojawił się Argentyńczyk, Manuel Garcia. Manuel pokazał kilka interesujących zagrań. Szczególnie po lewej stronie bardzo dobrze współpracował z Tomkiem Sokołowskim. „Ile goli ma Legia?! – PIĘĆ!” – krzyczeli na całe gardło kibice. Chyba nikt nie mógł tak naprawdę uwierzyć w to co się dzieje. Legia już dawno nie prazentowała tak konsekwentnej i skutecznej gry. Jednak w drugiej części gospodarzom brakowało chyba trochę motywacji. W tej sytuacji kolegów z Legii postanowili wyręczyć... poloniści! W zamieszaniu podbramkowych Garcia próbował strzelać z przewrotki, ale ubiegł go Gołaszewski i Legia prowadziła już 6:0. Chwilę później za Szalę wszedł Adam Gmitrzuk. Młody obrońca Legii nie potrzebował dużo czasu aby błysnąć talentem. Swoim zachowaniem i walecznością zmusił Szymanka do skierowania piłki do własnej bramki. Polonista pozazdrościł chyba koledze Igorowi i również zapragnął „coś strzelić”. Gdy już wydawało się, że sędzia skończy mecz, dwa gole w doliczonym czasie gry strzelili goście. Najpierw Bąk po wywalczonym przez siebie rzucie rożnym skierował głową piłkę do bramki. Następnie Igor Gołaszewski zrehabilitował się za samoójczego gola i również trafił głową do bramki Boruca. Nie zmienia to jednak faktu, że 7:2 to istny nokaut!

Legia sprawiła więc srogie lanie Polonii w derby Warszawy. Był to wyjątkowy mecz i na pewno niezapomniany dla każdego kibica, który w nim uczestniczył. To może być gwóźdź do trumny „Czarnych Koszul” i prawdopodobnie jesienią nie będziemy już mieli derby Warszawy. Ale nie przeszkodzi to w sprawieniu lania komuś innemu :)


Autor: Szmiciu

Pomeczowe wypowiedzi

Mieczysław Broniszewski (trener Polonii): Chciałbym pogratulować drużynie Legii, a Darkowi szczególnie, dobrej gry oraz wyniku. Mogę skomentować, że to był czarny piątek czarnych koszul. Zespół grał do przerwy bardzo słabo nie realizując założeń taktycznych. Natomiast Legia grała bardzo dobrze, stąd tak wysoki rezultat.
Dariusz Kubicki (trener Legii): Na początku chcę powiedzieć, że w pierwszych 10 minutach spotkania zespół nie grał tak, jak sobie tego życzyliśmy i zakładaliśmy. Później drużyna złapała fantastyczny rytm, czego efektem było zdobycie kilku bramek w I połowie. Po zmianie stron zespół nie grał tak atrakcyjnie jak początkowo, ale po prostu sądzili, że mogli mniejszym nakładem sił mogli wywalczyć jeszcze korzystniejszy wynik. Mam małe pretensje za chwile dekoncentracji w ostatnich minutach spotkania, bo wyobraźmy sobie co by było, gdyby Legia prowadziła tylko 2-0. Na pewno będziemy nad tym pracowali, by do takich sytuacji nie dochodziło przy stałych fragmentach gry. Jednak muszę szczerze przyznać, że wynik 7-2 przed rozpoczęciem spotkania wziąłbym w ciemno.
Jacek Magiera: Zagraliśmy świetny mecz i należy się z tego cieszyć. Oby tak dalej. Teraz apetyty kibiców z pewnością wzrosły, bo przyzwyczailiśmy kibiców do dobrej gry. Można powiedzieć, że weszliśmy na bardzo wysoki pułap i teraz będziemy musieli go utrzymać. Natomiast uważam, że dobrze się stało, że straciliśmy dwie bramki w końcówce. To pokazało, że nie jest do końca tak, jak byśmy tego chcieli.
Artur Boruc: Na to spotkanie nie było specjalnej mobilizacji. Podeszliśmy po prostu do tego meczu jak do pozostałych. Było 7-0, a skończyło się na 7-2. Jestem trochę zdenerwowany, że przepuściłem te dwie bramki w końcówce, ale mimo wszystko cieszę się ze zwycięstwa. Wygrana 7-2 w derby sama za siebie mówi.
Piotr Włodarczyk: Wyniku 7-2 się nie spodziewaliśmy. Graliśmy przede wszystkim po to, żeby wygrać. Cieszymy się z wysokiego zwycięstwa oraz kolejnych trzech punktów. Jestem zadowolony, że razem z Markiem strzelamy bramki. Akcje były przemyślane, a druga linia spisywała się bardzo dobrze.
Adam Gmitrzuk: Pokazaliśmy w Warszawie kto tu rządzi. Tylko wypada się cieszyć. Natomiast strata dwóch bramek to efekt rozluźnienia i braku koncentracji.
Marek Saganowski: Wygraliśmy nadspodziewanie łatwo. Szczerze myślałem, że to będzie cięższy mecz. W przeciągu kilku minut strzeliliśmy kilka goli, co spowodowało, że Polonia musiała się odkryć i to było nam na rękę. Teraz czeka nas wyjazd do Poznania. Wierzymy, że uda nam się wywalczyć tam kolejne punkty. Natomiast odnośnie reprezentacji, to wciąż czekam na swoją szansę i cierpliwie dalej robię swoje.
Łukasz Surma: Grajmy nadal dobrze w piłkę, a wyniki przyjdą same, bramki same będą wpadać. Szkoda tylko tych goli straconych w końcówce. Niepotrzebnie rozluźniamy się, zadowalamy tym, co jest. Będzie to nauczka na przyszłość, że przy stałych fragmentach gry musimy być bardziej skoncentrowani. Ze swojej bramki jestem bardzo zadowolony. Podobną strzeliłem Szczakowiance, kiedy wygraliśmy 2:1. Tak więc to nie był przypadek.
Aleksandar Vuković: To nie pierwszy mecz, w którym załatwiamy przeciwnika niekonwencjonalnymi podaniami. Cieszę się bardzo ze zwycięstwa. Spodziewaliśmy się znacznie trudniejszego spotkania. Jesienią walka była znacznie bardziej zacięta. Teraz my byliśmy w lepszej dyspozycji niż wtedy, a i Polonia teraz była słabsza. Ten klub przeżywa teraz spore kłopoty. Może i to trochę ułatwiło nam zadanie. Czy przeklinałem głośno, jak Polonia strzelała nam gole? No, może troszkę. Tak było słychać?

Krzysztof Bąk (Polonia): Nie potrafię wytłumaczyć tej porażki. Za łatwo wjeżdżali w nasze pole karne. Tę jedną bramkę, którą tu strzeliłem zamieniłbym na jeden punkt na tym stadionie.
Artur Sarnat (Polonia): Przy pierwszej bramce kiedy broniłem trzy strzały, naciągnąłem mięsień skośny brzucha. Dlatego zszedłem. Już to przerabiałem w meczu z Amicą, pięć puszczonych goli. Legia była po prostu dużo lepsza. Czy winię siebie? Wygrywają wszyscy i przegrywają wszyscy. Winny jest cały zespół. Zdarzały mi się takie mecze, ale dla nas cel jest jeden utrzymać się w lidze, dwa wysoko przegrane mecze z Legią czy wcześniej z Amicą niczego nie przesądzają. Jeszcze się podniesiemy i będziemy walczyć o utrzymanie. Trzeba o tym zapominieć, jak po Amice. Ale faktem jest, że to jeden z najgorszych scenariuszy jakie mógłbym sobie wymyślić. Nie jest prawdą, że w tym meczu z góry skazywaliśmy się na porażkę. Gdyby tak było wolelibyśmy oddać walkower, bo wtedy przynajmniej byłoby 0:3, a nie 2:7.
Paweł Kieszek (Polonia): Artur zwijał się z bólu i nie mógł nawet chodzić. Szybko się rozgrzałem i wybiegłem na boisko, nawet bez mobilizującego klepnięcia. Wszedłem, gdy przegrywaliśmy 0:5 i w takiej sytuacji ciężko się bać. To już jest luz i tak wiadomo było, że jest po meczu. Można się było pokazać tylko z dobrej strony, zachować czyste konto. Na początku było dobrze, miałem dwie intuicyjne interwencje. Szkoda, że tak się skończyło, że dwa gole przepuściłem. Przy bramce samobójczej Igora on był faulowany. Piłka odbiła się ode mnie, to może moja samobójcza była? Nie powiem co się działo w szatni, ale cicho nie było na pewno. Kapitan wziął na siebie odpowiedzialność i mobilizował nas. To była lekcja, nauczka i trzeba wyciągnąć wnioski.
Igor Gołaszewski (Polonia): Po 0:5 do przerwy w szatni wmawialiśmy sobie, że trzeba zagrać na zero z tyłu. Jedyne pocieszenie, że drugą połowę zremisowaliśmy 2:2. Małe pocieszenie. Przy moim golu samobójczym wcześniej byłem faulowany przez Garcię. To zresztą nieważne. Przed nami dziesięć meczów i jeśli chcemy się utrzymać musimy zebrać się w sobie i walczyć. Ale była to najbardziej bolesna porażka w karierze. Nadal wierzę w drużynę. Muszę. Tylko nie możemy grać tak w obronie, tracić w każdym meczu tylu bramek. Teraz mamy Groclin, który jest na fali. Trzeba to jakoś poukładać. Potem mecze z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie. Przyszedł doświadczony trener, on to naprawi. Nie wiem jak długo będziemy dochodzić do siebie po takiej porażce.


Autor: Fumen

Relacja z trybun

Warszawa 100% Legia

Spotkania derbowe to mecze wyjątkowe. Tak jest przynajmniej w Europie - m.in. Rzymie, Belgradzie, czy Mediolanie. W Warszawie słowo derby należałoby ująć w cudzysłów. "W Warszawie jest tylko Legia" śpiewają kibice Legii i jest w tym sporo racji. Sporo, bo przeciwnik jest, choć na pewno niegodny rywalizacji z nami. Liczba kibiców gości na dzisiejszym meczu dobrze o tym świadczy. Kibiców z Konwiktorskiej, wspieranych przez Broń Radom (która... woli się pokazać w Warszawie, niż na własnym podwórku) pojawiło się ok. 400.
Bilety dla gospodarzy rozeszły się w mgnieniu oka. Już dzień przed meczem w kasach nie było wejściówek. Te można było nabyć jedynie u koników, którzy żądali 50 zł za bilet na Żyletę i 100 zł na Krytą. Stadion pękał w szwach. Ile osób pojawiło się na trybunach - ciężko stwierdzić. Dolną granicą jest liczba 14000.
Kibice Legii do meczu przygotowywali się od dłuższego czasu. Wiele osób przez ostatnie dni spało nie więcej niż godzinę... ale było warto! Na Łazienkowskiej byliśmy świadkami wspaniałego spektaklu. Przed meczem, podobnie jak 2 tygodnie temu, cały stadion odśpiewał "Sen o Warszawie". Tym razem efekt był o niebo lepszy. Wojtek Hadaj w pewnym momencie poprosił kibiców o chwilę uwagi. Informacja o przejęciu Legii przez ITI przyjęta została entuzjastycznie! Reakcja fanów była tak spontaniczna, że legioniści przebywający właśnie przy budkach z kiełbaskami... byli pewni, że sędzia wcześniej rozpoczął mecz, a Legia właśnie strzeliła gola! Na bramkę trzeba było czekać tylko chwilę. Wcześniej, gdy piłkarze pojawili się na murawie, na trybunie odkrytej pojawił się napis "LEGIA" utworzony z bialych flag, w otoczeniu czerwonych i zielonych folii. Na koronie stadionu zapłonęło 15 rac. Race pojawiły się również na Krytej. Po chwili z płotu "zjechał" wysoki na 3 metry i niezwykle długi, prawie 100 metrowy(!) transparent: "8 MISTRZOSTW, 12 PUCHARÓW POLSKI - WSZYSTKIE DLA CIEBIE WARSZAWO!". Z jednej strony namalowany został herb naszego klubu, po prawej natomiast warszawska Syrenka. Aby nie być posądzonym o narcyzm - nie będziemy komentowali efektu ;-)
Doping w pierwszej połowie był fenomenalny. Można wręcz powiedzieć - wzorowy! Na pewno przyczynili się do tego piłkarze, którzy zaaplikowali rywalom aż 5 bramek do przerwy! Tyle właśnie wybuchów radości mogliśmy zliczyć w pierwszych 45 minutach. Uśmiech z twarzy nie schodził nikomu. Zaczęło się typowanie, kiedy goście opuszczą stadion. Jak się później okazało - nie opuścili. Co więcej, próbowali śpiewać nawet po stracie siódmej bramki! Ale zaistnieć na Łazienkowskiej nie byli w stanie. Dodajmy, że poloniści wywiesili 2 flagi - "Warszawska ferajna" i "Broń Radom". Ponadto zaprezentowali transparent z herbem Legii i podobizną Jaruzelskiego. Powstrzymamy się od komentarza. W I połowie odpalili 3 wulkaniki.
Drugą część meczu rozpoczynamy od pasów materiału, sektorówek i małych, jednobarwnych flag. Pocięta sektorówka z hasłem "Warszawa - 100% Legia" pokazywała rozkład sił w stoLicy. Całość była bardzo efektowna. Obok pojawiły się czerwone i zielone szarfy oraz wielka eLka i wielki herb. Na Krytej w tym samym czasie pojawiły się baloniki. Dodajmy, że na płocie przez cały mecz wisiał transparent "Nie rusz bo zginiesz". Przypomnijmy, że to właśnie kibice Polonii w prymitywny sposób pokazali swój stosunek do historii polskiej piłki - podczas jesiennych derby. Kolejne bramki strzelone przez legionistów wprawiły nas w jeszcze lepszy nastrój (chociaż... czy było to możliwe? ;-) Gdy na tablicy widniał wynik 7-0, na poczekaniu wymyślona została piosenka "07 zgłoś się". Trzeba przyznać, że wszyscy dosyć szybko załapali jej słowa i pieśń niosła się po stadionie... kiedy nagle Polonia zdobyła honorową bramkę. Nie było to w stanie popsuć nam humorów. Tym bardziej, że coraz bardziej realny wydaje się spadek "czarnych koszul" do II ligi. "Ostatnie derby" - hasło śpiewane przez gospodarzy miało pokazywać, że za spotkaniami Legia-Polonia (czyli za derbami w cudzysłowiu) tęsknić nie będziemy. W drugiej połowie na trybunie odkrytej zapłonęło kilkadziesiąt rac w rzędzie. Ciekawie również wyszła meksykańska fala, która kilkakrotnie przeszła po trybunach. Nie przyłączyli się tylko goście. To chyba dla nich... za głębokie wody. Niech falują więc w kierunku drugiej ligi. I nikt za nimi tęsknić nie będzie.
Po końcowym gwizdku sędziego cały stadion dziękuje piłkarzom za wspaniałą grę. Nikt nie chciał opuszczać miejsc, a głośne "Dziękujemy" niosło się po całej Warszawie. Niektórzy dopiero po meczu uświadomili sobie, że nowym właścicielem Legii jest ITI... Oj, było co świętować... Razem z nami balowali przyjaciele ze Szczecina, Sosnowca i Elbląga.
Piłkarze Polonii nie podeszli pod sektor swoich fanów. Chyba nie mieli odwagi. Poloniści natomiast, gdy stadion pustoszał - skandowali: "Do pociągu, do pociągu!" Chyba boli ich popularność Legii w całej Polsce, ale to już nie nasza sprawa. Pojedyncze osoby odpowiedziały Polonii: "Do Radomia!". Czy był to ostatni mecz derbowy przekonamy się w czerwcu. Na pewno nikt z nas nie będzie tego żałował.
A już za tydzień, w sobotę czeka nas wyjazd do Poznania. Działacze Lecha przyznali nam 1200 biletów, a na Wielkopolskę wyruszą 2 specjalne pociągi, które zabiorą warszawskich kibiców. Spotkanie na Bułgarskiej rozpocznie się o godzinie 18:30. Ogłaszamy pełną mobilizację na ten mecz!


Autor: Bodziach

Dodatki
Zapowiedź

O prymat w stolicy

Walka o ligowe punkty trwa w najlepsze. W najbliższy piątek Legia zmierzy się na własnym boisku z rywalem zza miedzy - Polonią. Jesienią derby Warszawy również rozgrywano na obiekcie przy Łazienkowskiej. Wtedy to kibice i piłkarze Legii wystąpili u siebie w roli "gości". W sierpniu bardzo dokładnie widać było, kto tak naprawdę rządzi w stolicy. Wypełniona po brzegi kibicami Legii Żyleta mocno kontrastowała z ziejącą pustkami Krytą, na której zasiadło ok. 400 polonistów. Tym razem wszystko będzie już normalnie.
Od strony piłkarskiej nie powinniśmy spodziewać się niespodzianek. Plasująca się w końcówce tabeli Polonia będzie chciała pokazać lwi pazur, ale na zwycięstwo przy Łazienkowskiej ma bardzo niewielkie szanse. W pierwszych dwóch kolejkach rundy wiosennej poloniści spisywali się kiepsko. Na samym początku zanotowali druzgocącą porażkę 5-1 na własnym stadionie z Amiką Wronki, potem zremisowali, również u siebie, z Wisłą Płock.
Legia jest na fali wznoszącej. Dwa zwycięstwa, w tym jedno na wyjeździe z trudnym rywalem - Górnikiem Łęczna, napawają optymizmem. Faworyt może być tylko jeden, a każdy wynik inny niż zwycięstwo Legii byłby ogromnym zaskoczeniem.
W piątek nie wystąpią dwaj zawodnicy Legii, pauzujący za kartki - Radek Wróblewski (czerwona) i Marek Jóźwiak (czwarta żółta). Do składu powróci już prawdopodobnie Kiełbowicz.
Wygląda na to, że w zespole Polonii do dyspozycji trenera będą wszyscy gracze.
Obydwa zespoły zimą nie dokonały wielkich transferów. Jedynym poważnym wzmocnieniem gości jest Artur Sarnat.
Dotychczas drużyny zmierzyły się w lidze 41 razy, 18 razy wygrała Legia, 11 Polonia i zanotowano 12 remisów. W Pucharze Polski: 4 mecze, 1 zwycięstwo legionistów, 2 porażki i 1 remis, natomiast w Pucharze Ligi wojskowi zanotowali jedną przegraną.
Od strony kibicowskiej spotkania derbowe zawsze wzbudzały wiele emocji. Odwieczna rywalizacja o prymat w stolicy bardzo mobilizuje. Tym razem nie będzie inaczej.
Wszyscy meldujemy się w piątek o godz. 20:00 na stadionie Wojska Polskiego!


Autor: Mishka

© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.